Do największych atrakcji zalicza się szczyty tatrzańskie, Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Dolinę Kościeliską oraz malownicze Morskie Oko. A droga w Dolinie Rybiego Potoku jest przepiękna i prowadzi bezpośrednio do Morskiego Oka.
Od parkingu kierujemy się pieszo drogą w kierunku Morskiego Oka. Można też korzystać z konnych bryczek. Nam jednak żal jest koni i idziemy pieszo.
Kiedy dochodzimy do pierwszego celu naszej wyprawy to w pierwszej kolejności rzuca się w oczy niespotykany widok na Morskie Oko i wznoszące się za nim Tatry. Gdzieś tam trochę z tyłu znajduje się najwyższy polski szczyt Rysy sięgający 2.499m wysokości.
Drewniane schronisko przy Morskim Oku zostało wybudowane już w XIX wieku. Składa się z dwóch budynków Nowego Schroniska i Wozowni. Schronisko jest bardzo chętnie i licznie odwiedzane.
Jednak my po krótkiej przerwie i po posileniu się na wspaniałym łonie natury udajemy się w dalszą drogę w kierunku Szpiglasowego Wierchu.
Widoki wspaniałe, widać też trochę ukrytą we mgle górę Mnicha, stanowiącą królestwo dla wspinaczy. Z uwagi na mgłę ujęcia robione wyżej były nieudane.
W dolinie pięciu stawów nie zabawiamy zbyt długo, raczej się spieszymy i kierujemy się dalej. W końcu docieramy do wodospadu Wielka Siklawa. Jest to największy wodospad w Polsce, woda opada z wysokości około 70 m.
Dla porównania Wodospad Kamieńczyka w Sudetach opada z wysokości 27 m, a podwójny Wodospad Latefossen w Norwegii osiąga wysokość 165 m. Po krótkiej sesji zdjęciowej wędrujemy dalej.
Była to czasowo obszerna wędrówka nie wymagająca większych umiejętności. Pomimo wszystko dała się trochę we znaki. W następnym dniu odczuwałem bóle w mieśniach szczególnie podczas schodzenia ze schodów.
Spacery doliną wzdłuż potoku dostarczają sporo wrażeń widokowych. Można je połączyć ze zwiedzaniem jaskiń, których jest tutaj kilka.
Najbardziej znana jest Jaskinia Mroźna, którą zwiedza się w grupach pod opieką przewodnika. Jaskinia jest oświetlona i w pewnych miejscach bardzo wąska, tak że przejście z plecakiem może stanowić pewien problem.
Przejście przez jaskinię trwa około jednej godziny. Trudno mi było określić, czy jest ona rzeczywiście taka mroźna.
Samo dojście oraz zejście jest dość strome i trzeba się naskakać na drewnianych schodach. Ale akurat tutaj czujemy się jak prawdziwe tatrzańskie kozice, które po niejednej skale już sobie poskakały.
Po zwiedzeniu jaskini wędrówka po dolinie trwa dalej. Można tak sobie wędrować i wędrować. Jednak czasem wypada liczyć się z czasem. Dlatego mając na względzie drogę powrotną, dla wielu cel stanowi Schronisko na Hali Ornak.
Po wypoczynku na Hali Ornak można wędrować dalej. Dla nas wędrówka doliną od parkingu aż do Hali Ornak połączona ze zwiedzaniem jaskni Mroźnej była zupełnie wystarczająca. Zwłaszcza, że w planie było zwiedzanie Tatr po ich słowackiej stronie.
I warto się tutaj zatrzymać, zrobić przerwę i zwiedzić jaskinię. Należy ona do pierwszych jaskiń w Europie, oświetlanych światłem elektrycznym. Oświetlenie jest tak umiejscowione, że fantastycznie wspomaga niesamowite wnętrza.
Wejście do Belianskiej Jaskyňi znajduje się na wysokości 890 m npm i prowadzi do niego serpentynowa ścieżka z Kotliny Tatrzańskiej. Musieliśmy się trochę nachodzić aby dojść do wejścia. Zwiedzanie jaskini odbywa się z przewodnikiem na trasie około 1400 m i trwa ponad godzinę.
Nas oprowadzała fajna studentka, która po jaskini goniła turystów trzy razy dziennie. Podziwialiśmy podziemne wodospady, stalagmity i jaskiniowe jeziorka.
Po zwiedzeniu jaskini, które w sumie zajęło nam w całości około trzech godzin udaliśmy się dalej do Tatrzańskiej Łomnicy, gdzie zamierzaliśmy wjechać kolejką gondolową na drugi co do wysokości szczyt Tatr. Tam stwierdziłem, że czasem jestem bardzo naiwny. Okazało się, że nie można tak sobie kupić biletów, lecz należy je dużo wcześniej zarezerwować. Oczywiście kolejny możliwy termin przekroczył czas naszego pobytu na urlopie. Ale i tak było fajnie.