Cel ten jest także honorowany w parku Harz. Wędrując jego szlakami dostrzegamy powalone i obumarłe drzewa. Początkowo sądziłem, że proces ten nastąpił wskutek zanieczyszczenia przemysłem.
Jednak dowiedziałem się, że przyczyną obumarłych drzew jest wcześniejsza, dawna gospodarcza uprawa lasu i sadzenie wyłącznie drzew mających zastosowanie w gospodarce.
Po powołaniu parku narodowego drzewa te zaczęły zwyczajnie obumierać, a w ich miejsce pojawiają się inne, a z nimi powraca biosfera tego regionu z roślinami i zwierzętami.
A niebo nad górą pokryte jest przeważnie chmurami i rzadko kiedy zagląda tutaj słońce.
Taka atmosfera jest szczególnie przyjazna dla czarownic, które tutaj chętnie spotykają się tajemnie na sabacie.
Niektóre z tych czarownic zachowują się zupełnie naturalnie i są absolutnie nierozpoznawane. Mało tego, z wielkim apetytem sprawdzają możliwości posilenia się na szczycie, co również zostało w praktyce sprawdzone z jednym wnioskiem, że serwowane tutaj lokalne potrawy są niezwykle smakowite i można się nimi kulinarnie zachwycić.
A jak się zmęczony piechór nasyci, to z utęsknieniem spogląda w kierunku kolejki i marzy o spokojnym miejscu przy oknie. Ale niestety, York Fafik gdzieś się podział zostawiając tylko linkę. A pociąg nie czeka, konduktor nie jest łaskawy.
Sześć stref roślinności rozciąga się od niziny do szczytu góry Brocken, dzięki czemu można je zobaczyć podczas jednej wędrówki. Harz to jedyne niemieckie pasmo niewysokich gór z klimatycznie określoną granicą lasu. Znajduje się ona na wysokości 1100 metrów nad poziomem morza.
Zmiany krajobrazowe dostrzegłem dopiero porównując fotografie zrobione w odstępie 10-lat czasu. Co prawda pory roku były różne, tym niemniej jednak zauważalne są zmiany i straty w drzewostanie. Dostrzegalne są również aspekty pozytywne w postaci nowych drzew.
Park Narodowy w Harz należy do jednych z największych na terenie Niemiec. Na szczyt Brocken możemy również dotrzeć specjalną wąskotorową koleją.
Wędrując szlakami co jakiś czas dociera do nas sygnał parowozu. W ten sposób zostajemy ostrzeżeni przed nadjeżdżającym pociągiem. Przejazd nim na swój urok. Nie korzystaliśmy z tego środka lokomocji z uwagi na naszego Yorka Fafika.
On preferuje penetrację terenu w marszu. Nie przerażają go kamienne skały. Potrafi je zgrabnie ominąć. Chociaż muszę przyznać, że pod koniec wędrówki był tak wymęczony, że musiałem go nosić na rękach.
Okazało się, że droga powrotna, czyli schodzenie w dół wcale nie jest łatwiejsze od wchodzenia.
Różnica taka, że bolą inne partie mięśni. Dlatego krótkie przerwy były wskazane.
Na wejście na szczyt Brocken trzeba przeznaczyć cały dzień, nie wliczając dojazdu. Do wyboru jest sporo różnych szlaków wędrownych, długich i krótkich, stromych i łagodnych.